czwartek, 24 stycznia 2013

Pierwszy samodzielny rosół

Śmiejcie się, ale na prawdę dopiero dzisiaj sama zrobiłam tą jakże tradycyjną zupę (wielu na myśl przychodzi celebracja niedzieli rosołem i schabowymi ;p). Niestety po raz drugi w krótkim czasie mój głos odmówił mi posłuszeństwa. Na szczęście nie tak, jak ostatnio (4 dni niemówienia, dla mnie to potwornie dużo). Ciocia poleciła mi bym zrobiła sobie rosołek. Stwierdziłam, że właściwie czemu nie. Przecież to prosta zupa trochę włoszczyzny, wody, przypraw i mięso. Szybko ogarnęłam się z łóżkowego marazmu wypełnionego chusteczkami higienicznymi i poleciałam do sklepu. Jak to dobrze, że można znaleźć gotowe zestawy włoszczyzny i nie trzeba kupować każdego składnika w oryginalnym rozmiarze (kupując składniki nie zamierzałam zrobić tej zupy na cały tydzień lub dla kilku osób). Jednak efekt zadowolił nawet mnie, rosołek wyszedł smaczny :) Nie bawiłam się w opalanie cebuli i dodałam kostkę rosołową,za to dodałam trochę naci z selera naciowego,bo przypomniałam sobie jak mama dodawała zielony lubczyk i zamiast nitek ugotowałam makaron świderki. Chyba więcej rosołowych grzechów nie popełniłam. Muszę tylko jeszcze popracować nad układaniem dań na talerzu i będzie super, ale jak dla mnie najważniejszy jest smak :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz